Przygoda życia
Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Do zobaczenia na szlaku!
Marzec, 2010
Dystans całkowity: | 1016.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 50:00 |
Średnia prędkość: | 20.34 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 134 (69 %) |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 29.05 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
Od rana plucha. Mnóstwo wody na jezdniach. Wiedziałem, że tak będzie więc zabrałem ochraniecze. Nie wiedziałem jednak, ze wieczorem zacznie sypać śnieg. Dał mi się porządnie we znaki. Nie wziąłem okularów, widoczność przez to na 2 metry w przód. 15km z przymróżonymi oczyma. Do tego marznące uda, jakoś tak śnieg szybko się topił i zamieniał na udach w lodowatą wodę. Spodni przeciwdeszczowych oczywiście jeszcze nie wożę, bo gdziebyż takie brać na zimę ;/
Remontowo..z teściową u boku, więc niewielka średnia :)
Powrót zimy. Wyjazd przed 8. Po chwili miałem dość i chciałem wracać. Jednak się przemogłem / przemokłem (jak kto woli) i dojechałem na praktyki.
Do pracy..
Remontowo..
..do pracy i z.
Czasami myślę, że z moją wydolnością jest coś nie tak. Parę kilometrów przy powrocie z uczelni na wyższych obrotach no i łapie mnie kryzys. Wszystko smyra i marzę o tym by się położyć. A przecież zjadłem dwie kremówki, jogurt pitny i bułkę. Po obiedzie do pracy. Jak się okazało chyba te dwie kremówki to mało było, po obiedzie znów miałem dużo sił na kręcenie.
Dziś wymieniłem klocki, naprawiłem i wyregulowałem hamulec tylni w Perłowej Damie. Po zimie, śniegu i solnych kąpielach jakoś tak zastygł, że kilkukrotnie musiałem psikać wd-40 by zaczęły się ruszać na sworzniach. Po serwisie zrozumiałem czemu nie chciały odbijać szczęki. Nadal jednak nie rozumiem, czemu od 1500 km okładziny ślizgają się po obręczy. Nic nie hamują, po prostu się ślizgają jak na lodzie. Dopiero wymiana na nowe sprawiła, że zaczęły działać. Spójrzcie na zdjęcie, jest jeszcze jakieś 3-5 mm do końca okładziny a nie działa:
Accent - 3-function
© inimicus
Czy ktoś mi może wyjaśnić czemu się tak dzieje? Szkoda mi wyrzucać całkiem dobre okładziny, tylko dlatego, że nie hamują a się ślizgają :P
Accent - 3-function© inimicus