Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Wykręciłem 0.00 km.
Czas jazdy h.
Średnia prędkość km/h.
Temperatura
HRmax -% |
HRavg
-%
Rowerek
Nie chcem, ale muszem to powiedzieć. A nie mówiłem, że będzie gorzej? Dziwne czasy dla rowerzysty, dobre i nie za bardzo dobre. Nic tylko jeździć, ale bez awarii. Czemu ten sprzęt się tak szybko zużywa? Części brakuje, rowerów nie ma. Spróbuj dziś zamówić wymarzony rower. Czy na pewno chcesz czekać na niego do 2023? Tym samym szykując się do kolejnych rowerowych przygód, bawię się epicko na elektryku. W końcu na tyle ewoluowały, by móc z takim się zaprzyjaźnić. A stało się to tak szybko, jeszcze 10 lat temu nie myślałem, że rower może posiadać napęd zasilany czym innym niż siłą mięśni własnych nóg. Tak, że w nogach 85000 km i od czasu do czasu (a na razie głównie) będę wariował na takim sprzęcie. Tym bardziej, że w świat puściłem ostre. Mam nadzieje, że nowy właściciel częściej będzie na nim śmigał niż ja. No i, że sprawi mu przyjemność jazda na nim tak jak mi. https://www.youtube.com/watch?v=oEtYCXFkMDc
Czas jednak leci szybciej niż najszybszy elektryk. Tym samym mój 6 letni syn, lata już na kołach 24".
Kiedy to zleciało? Nie wiem, tak samo szybko jak tylko moja żona wsiadła na rower szosowy.. i się zakochała.
Więc na koncie kolejne zaskoczenie, że teraz śmiga na takim rowerze. No nie do pomyślenia. Co też jeszcze ciekawego przyniesie to rowerowe życie?
Wykręciłem 0.00 km.
Czas jazdy h.
Średnia prędkość km/h.
Temperatura
HRmax -% |
HRavg
-%
Rowerek Rejon
Cz.1 bo nie ostatnia. Jest tam tyle miejsc do zwiedzenia, tyle ścieżek do objeżdżenia, a wszystkie ciekawe. Trzeba więc wrócić w przyszłym roku latać dalej, bo 5 dni na objechanie wszystkiego to stanowczo za mało:
Wykręciłem 0.00 km.
Czas jazdy h.
Średnia prędkość km/h.
Temperatura
HRmax -% |
HRavg
-%
Rowerek Rejon
Tegoroczne wakacje z rowerem spędziłem w Świętej Katarzynie. Jeśli chodzi o asfaltowe drogi to są dość ruchliwe i rowerem średnia przyjemność tam latać. Jeśli już to polecam Zalew Wilków.
Wejście na szlaki piesze w większości płatne, ale wszędzie da się dostać, gdy ma się dobre mapy turystyczne. Mi wystarczył garmin by uniknąć opłat. Na szlakach płatnych nie pozwalają jeździć rowerem, za to pozwalają wejść z rowerem (mówią by pchać, a nawet jak byś chciał jechać, to nie pojedziesz :P).
Od Nowej Słupii na Łysą Górę rowerem nie ma się co pchać, kamienie jak telewizory kineskopowe 20". Za to do klasztoru można wjechać rowerem drogą asfaltową po przeciwnej stronie (auta nie mają tam wjazdu, wyłącznie uprzywilejowane). Można też próbować dostać się do klasztoru szlakiem (również płatnym) z Trzcianki.
Na Łysice by się dostać trzeba powspinać się z rowerem jakieś 30 minut. Gdy już jednak się tam dostaniemy spokojnie można jechać pieszym czerwonym szlakiem, aż do samego punktu widokowego na Gołoborze (również płatny). Jest rewelacyjny. Zwłaszcza wyjątkowo przyjemnie nim się leci na pograniczu lasu od Huta podłysica do Huta Szklana. Podobał mi się tak bardzo, że stestowałem go w dwie strony.
Z powodzeniem dwa dni wystarczają by oblatać najważniejsze atrakcje. Dla lubiących eksplorację może przydać się pięć dni :) Reasumując, od centrum polski jedne z ciekawszych pagórków na rower :D
P.S - Jeśli chodzi o opłaty są dwa plusy. Kupując bilet na szlaki można przez cały dzień na niego wejść w okolicy (szlaki, punkty widokowe itp atrakcje)
Wykręciłem 37.80 km.
Czas jazdy 02:23 h.
Średnia prędkość 15.86 km/h.
Temperatura
HRmax 167 - 89% |
HRavg 128
- 68%
Rowerek Rejon
Do Górzna samochodem, następnie po wyznaczonej wcześniej trasie:
Zaczyna się dość nudnie. Jedziemy tak jak rok wcześniej, po głównych arteriach leśnych. Nie napawa to optymizmem, trasa zapowiada się dość nieciekawie. Na niebieski szlak wjeżdżam jednak tym razem od tyłu, kieruję się w stronę Górzna. Nieco przed 6 kilometrem mocny skręt w prawo, by dojechać do pętli Fiałki. Tam krajobrazy oraz ukształtowanie terenu podoba mi się na tyle by zrobić trzy pętle. I już jest ciekawiej niż w 2014, i zapowiada się, że będzie przynajmniej tak fajnie jak w 2012.
Koniec tego dobrego, trzeba jechać dalej. Jednak dalej nie jest mniej ciekawie. Świeżo po opuszczonej pętli wpadam na piaszczysty teren z mega podjazdem. Ponieważ, co góra zabierze, to góra odda, z nawiązką dostaję piękny zjazd, który prowadzi mnie do Rezerwatu Przyrody Jar Brynicy. Tam oglądam dąb o wysokości 35m, potraktowany jako pomnik Dąb Rzeczypospolitej. Chwilkę kręcę się po rezerwacie, natrafiając między innymi na niezliczoną ilość gałęzi, konarów i ogólnego nieładu. Teraz zastanawiam się, czy spowodowany jest on próbą zachowania rezerwatu w nietkniętej formie natury, czy po prostu nie ma kto się nim zająć. Chwilkę jeszcze spędzam przy punkcie widokowym na rzekę Brynicę, która ma tak duży spadek, że szumi jak wodospad. Ledwo jednak ją widać, gdyż jest schowana mocno w zaroślach i o jakąś wysokość bloku mieszkalnego niżej niż się obecnie znajduję.
Opuszczam Rezerwat i kolejny zjazd przez las, który prowadzi na dolinę z dwoma domkami, jak z najpiękniejszej bajki. Jedzie się jednak tak dobrze, że nie myślę o kolejnym postoju. Dojeżdżam do drogi, która prowadzi wzdłuż torów kolejowych.
Następnie fragment drogą 544 i wbijam z powrotem do lasu, kierując się na Rudę po drodze z kocimi łbami. Od miejscowości Ruda, która składa się z kilku domostw droga coraz bardziej zaczyna przypominać tę z pętli Fiałki. Z górki, pod górkę i tak naprzemian, przez 2 kilometry, dojeżdżam do wspomnianej pętli, na której bawiłem się kilka kilometrów wcześniej.
Za pętlą lecę wzdłuż jeziora Górznieńskiego, by dojechać do najfajniejszego miejsca z całej wycieczki. Mam tu na myśli Rezerwat Przyrody Szumny Zdrój. Na jego terenie został wyznaczony szlak dydaktyczno-pieszo-rowerowy.
Także ostatecznie bez spinki, pełen relaks, leniuchowanie przy wszędobylskich jeziorach. Tym razem od zbiczna skręcając w lewo drogę prowadzącą do "Grodu Foluszek", mkniemy sobie szybką, szutrową drogą, by skręcić w prawo przy jeziorze Łąki. Tu pierwsze dwa błądzenia przy samym jeziorku. Napatrzyłem się nań i heja dalej przygodo. Mniej już zwracając uwagę na słaby ślad GPS owego maratonu, nieco improwizacji, tak by trzymać się w jego pobliżu. Kolejne jezioro, tym razem Sosno, raptem 4km trasy i znów błądzenie, więc przy okazji pozwiedzałem przyjeziorkowe chaszcze. By za bardzo nie oddalać się od "trasy" na 6km postanawiam twardo jechać po śladzie, który pokazuje Garmin. O dziwo jest tu droga, więc jadę prawidłowo aż do 9km, gdzie totalna improwizacja. Totalny Jazz :) Przeprawiam się przez wąwóz po starej spruchniałej kładce. Gdyby miały przejechać/przejść po niej osoby z maratonu, na pewno by się zawaliła. Wiem, że nie jadę trasą maratonu, ale jestem blisko :) Na 10 kilometrze wbijam na drogę z kocimi łbami. Tu znajduje fajną budkę turystyczną, gdzie postanawiam zrobić sobie biwak i skosztować pierwszy baton z biedronki.
Po drodze z kocimi łbami odbijam w lewo, tak jak wskazuje ślad. Nie wiem czy to będzie dobry pomysł. Po lewo jednak widzę jezioro Mieliowo, które nie pozwoli za bardzo oddalić mi się od szlaku. Trzymam się więc cały czas prawej strony brzegu jeziora i w ten oto sposób trudnym, acz malowniczym fragmentem wbijam na drogę nieco bardziej ucywilizowaną. To jednak nie znaczy, że nadal nie błądze. Raz w prawo, raz w lewo, testuje swoją strzałkę, którą wskazuje Garmin, oddalam i przybliżam mapę by wybrać jak najbardziej optymalną drogę Maratonu Zbiczno. Po totalnej improwizacji między 13 a 15 km udaje mi się dojechać do przepięknej drogi, która wiedzie tuż przy jeziorze Ciche. Raz z górki, raz pod górkę, pełno piachu, jakieś karczowanie lasu, ale co tam, mam wymarzonego fula to jedzie się wyśmienicie :)
Dojeżdżam do trasy Podbrodnickiej i postanawiam zakończyć trasę maratonu. Jeśli ten fragment zajął mi 3h, to wiem, że nie dojadę do domu przed zmrokiem. Dzień już krótszy i tu w lesie w okolicach 18 może być już ciemno. Nie rezygnuje jednak z dalszej wycieczki, bo jeździć mi się chce i humor dopisuje. Tyle ile się da, jadę do Zbiczna przez las, to co się nie da, ładną asfaltową drogą. W Zbicznie odbijam w lewo by nie jechać główną trasą. Tu strzał w dziesiątkę. Natrafiam na świeżo (pewnie w tym roku) zrobioną ścieżkę dydaktyczno/rowerową o nazwie Szlak Skarlanki.
To taki mega króciutki Singielek, gdzie jedzie się raz w górę raz w dół. Brakowało trochę zakrętów, ale jest dość szybki to było przyjemnie. Trochę niesmak pozostawia długość fragmentu tego przyjemnego rollercostera, lecz trafił się tak niespodziewanie a ponadto fakt, że powstają takie ścieżki cieszą. Pisząc to poszperałem i jest. Ciężko uwierzyć, że trasa ma 1300 metrów. Zleciało tak szybko, to dodatkowo świadczy o tym, że jest ciekawa. I miałem rację, jest świeżo otwarta, wygląda naprawdę dobrze.
Na 26km skręcam w prawo w las, by w końcu wylądować na polach i dojechać do trasy na Żmijewo. Dalej już asfaltowo prosto do Brodnicy. Podczepiłem się jeszcze za autokarem Brodnickim i tak ino mig znalazłem się w centrum Brodnicy.
Wykręciłem 5.01 km.
Czas jazdy 00:10 h.
Średnia prędkość 30.06 km/h.
Temperatura
HRmax 182 - 97% |
HRavg 160
- 86%
Rowerek
Traska łatwiutka, przez pierwsze 3 km można utrzymać bez problemu 50km/h. Potem jednak zaczyna się wspinaczka. Maksymalne nachylenie 10%, średnie nachylenie trasy 3%.
Jeszcze jest parę dni. Można wystartować w sklepie rowerowym na Łagiewnickiej.