Przygoda życia
Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Do zobaczenia na szlaku!
Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 596.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 34:20 |
Średnia prędkość: | 17.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.10 km/h |
Suma podjazdów: | 3371 m |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 37.26 km i 2h 17m |
Więcej statystyk |
Z większych atrakcji to testowanie koszulki. Ponadto mega upał. W lesie 35, w mieście 40 stopni.
Praca.
Zawsze twierdziłem, że choć Las Tuszyn mały nie jest, to nie ma raczej gdzie tam jeździć. Ciekawsze są już okoliczne wioski. Wybieram Las Ruda, choć wielkościowo to pewnie 1/5 tego w Tuszynie.
Przebieg z połowy miesiąca. Interesy na mieście.
Praca.
Dzień pierwszy z siedmiu
Wyjazd o 8 rano, tym razem uderzamy trasą 957, która przez kilkanaście kilometrów prowadzi w dół, prawie do samego Makowa podhalańskiego. Tym samym omijamy jeden z ostatnich podjazdów, który mocno dał się nam we znaki pierwszego dnia wyprawy.
Jednak za Makowem nie ma już szans ominąć górki. Tóż za ryneczkiem wije się mordęcza pętla, która z czasem przestaje się zapętlać, ale nadal jest pod górkę, aż do Makowskiej góry. Tam znów soczystego kopniaka dostaje ten sam pies, który szczekał i gonił mój rower pierwszego dnia. Właściciele niczego się nie nauczyli. Widocznie to im się podoba. Psu zresztą chyba też.
Dalej trasa znów była przychylna. Większość z górki. Dopiero przed samym krakowem zachciało nam się omijać Zakopiańską. Odbiliśmy gdzieś w prawo, a tam znikąd co chwilę jakieś dziwne przewyższenia. W końcu udało wjechać się do Krakowa jakoś bokiem. Trafiliśmy na osiedle na, którym chwila postoju w pizzeri. Potem na dworzec PKP i w dusznym pociągu do Łodzi.
Dużo czasu, spokojne, przemyślane wycieczki bez ciśnienia sprawiły, że to jedne z bardziej udanych wakacji jakie udało mi się przeżyć.
7 z 7
Tym razem wybraliśmy się w stronę Stryszawy.
Następnie odbiliśmy na żółty szlak turystyczny. Troszkę prowadzenia rowerów przez chaszcze, by dojść do niebieskiego szlaku rowerowego, który w większości prowadził przez las.
Dalej na kawałek szlaku turystycznego, którym podobno chodził kardynał Wyszyński.
Szlak Kardynała wyszyńskiego, wjazd do lasu
© inimicus
Jakoś tego nie widzę, nachylenie terenu osiągnęło w tym miejscu apogeum i sięgnęło 30%.
Szlak Kardynała wyszyńskiego - 30% nachylenie
© inimicus.
Znów pot, komary, muchy końskie. Coraz mniej sił i narastające zdenerwowanie. Dobiliśmy do połowy i ucieczka w bok z lasu do Zawoi.
Szlak Kardynała wyszyńskiego, wjazd do lasu© inimicus
Szlak Kardynała wyszyńskiego - 30% nachylenie© inimicus
6 z 7
Dziś chciałem szosowo i tyle o ile się da po jak najbardziej płaskim terenie. Częściowo się udało, choć początek nie napawał mnie optymizmem. W stronę babiej góry trasą 957 ponad 11km jechałem pod górę.
Dopiero na wysokości 15km (Cichoniówka) zaczął się przepiękny zjazd:
Pomnik Jana Pawła II u podnóża Babiej Góry
© inimicus
Dalej odbicie w lewo w Zubrzycy górnej. Niewielki odcinek pod górę, by przez kilka kilometrów mieć delikatny (1-5%) zjazd (między innymi przez wieś Bystra).
Gmina Bystra Sidzina
© inimicus
Najmniej ciekawy odcinek, około 5km krajową 25 i odbicie na Juszczyn, gdzie trzeba było zacząć zmagać się z rosnącym nachyleniem, które prowadziło wprost do Zawoi.
Pomnik Jana Pawła II u podnóża Babiej Góry© inimicus
Gmina Bystra Sidzina© inimicus