Przygoda życia
Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Do zobaczenia na szlaku!
>100
Dystans całkowity: | 814.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 42:52 |
Średnia prędkość: | 19.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.30 km/h |
Suma podjazdów: | 1987 m |
Maks. tętno maksymalne: | 174 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (73 %) |
Suma kalorii: | 8741 kcal |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 116.38 km i 6h 07m |
Więcej statystyk |
Miałem okazję wybrać się na grzyby, daleko za Łodzią. Sprawdziłem więc na mapie ile to kilometrów, pogodę i jest decyzja, jadę rowerem. Trasa miała być lekka i przyjemna, więc zdecydowałem się na ostre. Ruszyłem dosyć późno, bo miałem być nie za wcześnie. O godzinie 15 zebrałem się i w drogę. Do Sieradza droga znana. Sporo się jednak pozmieniało i niekoniecznie dla "szosowca" na dobre. Co przejazd przez mieścine, to znak "zakazu dla rowerów". Zastosowana spychologia i myk na chodnik. Takie zagrywki spotkały mnie między innymi w Kolumnie pod Łaskiem, Zduńskiej Woli (ominąłem jadąc przez centrum), cały odcinek między Zduńską Wolą a Sieradzem, a w szczególności dobitnie w Czechach i Grabowcu.
Kolumna obok Łasku. Droga pieszo-rowerowa
© inimicus
Nie bardzo rozumiem taką zagrywkę. Zwyczajnie nie ma gdzie w naszym kraju uprawiać kolarstwa, bo nawet jak trasa z szerokim poboczem, gdzie auta nie jeżdżą to takie kwiatki. W jakim celu? Miałem sporo czasu na przemyślenia w tej kwestii. Wydaje mi się, że to w pewnym sensie ukłon w stronę społeczeństwa. Rowerzysta zepchnięty na chodnik może jeździć po nim legalnie, a autom nie przeszkadzają starsze babcie jeżdżące po bułki do sklepu. Takowe zresztą spotykałem na trasie (chodnikach). Za to kogoś na szosie? Tylko dwie osoby, gdy już wracałem ostatniego dnia.
Przed Sieradzem przerwa:
Most przed Sieradzem przy Warcie II
© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie
© inimicus
Zaraz za mostem wbiłem się na szosę bo nijak miałem dojechać na śmieszkę rowerową po drugiej stronie. Stąd też jeden uprzejmy TIRowiec nie omieszkał mnie niemalże staranować i strąbić jak się tylko dało ;/ Powoli już miałem dość więc stwierdziłem, że skręcę sobie za Sieradzem na jakieś boczne drogi.
Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Po chwili spokoju bez aut spotkała mnie jednak taka droga:
Za Sieradzem, droga wyjazdowa z osiedla
© inimicus
No nic, przez 2 km przeszedłem się z rowerem. Zaczęło się jednak ściemniać, więc postanowiłem więcej z niego nie schodzić. Potem był już raczej asfalt. Raczej, gdyż dziur w nim jak w szwajcarskim serze. Brakowało by tylko bym po ciemku wpadł w dziurę przebił dętki. W miejscu docelowym nigdy nie byłem, więc miałem powoli coraz bardziej stracha, zwłaszcza, że już jechałem całkiem po zmroku z mizerną lampką i w środku lasu, gdzie znów piach zamiast asfaltu. Jakoś się z niego wygrzebałem i wyglądało to już całkiem dobrze. Do celu raptem 10km, gdy właśnie padła mi bateria w telefonie. No nic, jest PowerBank, by tylko dał radę podładować tak bym dał radę się dodzwonić gdzie jest cel. W końcu dojechałem, dzwonię i co? Nikt nie wie gdzie jestem. Wertuje więc mapę w telefonie i nagle mnie olśniło. Nie miałem być w Kuźnicy Zagrzebskiej tylko Grabowskiej. Nagle wszystko ściemniało mi jeszcze bardziej, wpatrzony w malutki ekranik telefonu wbijam nazwę nowego celu i modlę się by to nie było czasem 30km. Uff, tyko 10. Szybko wsiadam na rower i gnam ile sił w nogach. Okazuje się, że jeszcze ich trochę jest, adrenalina robi swoje. Już nie myślę o zmarzniętych palcach u nóg, już nie są zmarznięte, po prostu bolą. Teraz myślę tylko o słabej baterii, o tym czy czasem zamiast asfaltu nie wyrośnie mi ciemny las z piachem i domyślam się co jest na metr przed moim przednim kołem. Jadąc w ten sposób wydaje mi się, że nie minęło 5 minut a tu jest, w końcu Kuźnica Grabowska. Szybki telefon i jestem już na ognisku :)
Kolumna obok Łasku. Droga pieszo-rowerowa© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie II© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie© inimicus
Za Sieradzem, droga wyjazdowa z osiedla© inimicus
Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje. Pobudka o 5. W pół do szóstej już na rowerze. Wyruszyłem do Łowicza, celem odwiedzenia moich dziadków na święta. Krótka przerwa po fatalnym odcinku jazdy po błocie ze żwirem (10km) przed Głownem. Następna przerwa w Domaniewicach. Pogoda wymarzona..jak na grudzień. Na plusie, nie pada, ino spora wilgoć.
Domaniewice
© inimicus
Na miejscu byłem o 8:30. Choć większość trasy z górki przeszkadzał jednak dość namolny wiatr przednio-boczny.
Zdjęcie pamiątkowe z dziadkami..bezcenne.
Zdjęcie pamiątkowe z dziadkami..bezcenne.
© inimicus
Ucieszyli się co nie miara, nie spodziewali się, że wpadnę. Ja jednak połączyłem przyjemne z pożytecznym. Wycieczka jest ukoronowaniem wyśmienitego rowerowego roku. Trzeba powiedzieć sobie szczerze, jestem już gotowy przyjąć na klatę 10000km :)
Wyjazd od dziadków o 13:30, trzeba było się spieszyć, bo w Łodzi czekała na mnie druga wigilia, tym razem u babci od strony taty.
W drodze powrotnej również bez niespodzianek. Co ciekawe miejscowość Domaniewice, które mają może z kilometr długości zaczynają się i kończą domem Bożym (tak mi się zdaje). Możecie ocenić na podstawie załączonych zdjęć. Pozdrowienia dla Mariusza.
Domaniewice
© inimicus
Jadąc dalej w Głownie złapał mnie deszcz. Tam chwila na zmianę kurtki na przeciw-deszczówkę. Deszcz okazał się siarczystą mżawką, nic strasznego. Gożej denerwował mnie ten sam fatalny odcinek drogi pomiędzy Głownem a Strykowem. Są tam przez 10km dwa wąskie pasy "drogi ekspresowej". Co lepsze kiedyś było tu pobocze. Niestety je zerwali. To był wspaniałomyślny pomysł urzędasów na zmniejszenie prędkości na tym odcinku. Oczywiście rowerzyści nie istnieją, a jeśli już to niech jadą tym..poboczem..
Pomiędzy Głownem a Strykowem
© inimicus
Jadąc tak, rozmyślając i się coraz bardziej nakręcając jakoś dotarłem do Strykowa, a stamtąd migiem do domu.
Domaniewice© inimicus
Zdjęcie pamiątkowe z dziadkami..bezcenne.© inimicus
Domaniewice© inimicus
Pomiędzy Głownem a Strykowem© inimicus
Trasa z Łodzi do Gałków Duży i dalej:
Pomysł na wycieczkę zrodził się spontanicznie. Dowiedziałem się, że ma być ładna pogoda, do załatwienia jedna sprawa w COS w Spale, więc na rower i dawaj.
Razem z Grapep ruszyliśmy w stronę dobrze nam znanym terenów Jeziora Sulejowskiego.
Zbiórka, testowanie przedniego bagażnika Crosso, który świetnie zniósł trudy wycieczki z torbami Fastrider'a.
Przed wyjazdem
© inimicus
Natomiast na poczatku miałem cały czas problem z GPS, który pokazywał odchylenie rzędu 50m w prawo od miejsca w którym byłem. Gdy w końcu poradziłem sobie z nim na trasie nagle przypomniałem sobie, ze zostawiłem klucze do U-Locka. Szybka dezycja, zostawiłem sakwy i 15km musiałem nadrobić by wrócić do punktu wyjscia z kluczami:
Na trasie
© inimicus
W końcu około 12 udało nam się wyruszyć bez dalszych niespodzianek.
Gałków Duży
© inimicus
Telefon
© inimicus
Gdzieś po 15 przyszedł czas na obiad:
obiadek
© inimicus
Potem jechało się już gładko i w Tomaszowie zatrzymalismy się na browarka.
browar w Tomaszowie mazowieckim
© inimicus
Po nim ruszylismy około dziesięcio kilometrową ścieżką rowerową do Spały, która o dziwo nie nawiedzała nas jakże dobrze znanymi z miasta (Łodzi) co chwilowymi światłami.
Ścieżka rowera z Tomaszowa M. do Spały
© inimicus
Po zwiedzeniu Spały ruszyliśmy w stronę Borek, by tam przenocować na polu namiotowym...gratis :)
Po rozbiciu namiotu i zabezpieczeniu rowerów poszliśmy się przejść po okolicy. Przycupnęlismy nad jeziorem i sączylismy browara wymieniajac się wrażeniami z przebytego dnia:
Wieczorem przy piwku
© inimicus
Przed wyjazdem© inimicus
Na trasie© inimicus
Gałków Duży© inimicus
Telefon© inimicus
obiadek© inimicus
browar w Tomaszowie mazowieckim© inimicus
Ścieżka rowera z Tomaszowa M. do Spały© inimicus
Wieczorem przy piwku© inimicus
Wyjątkowo udany dzień w Bieszczadach. Choć nie posiadałem GPS'u (skradziony HTC Diamond), dzięki ogólnie dostępnemu schematowi szlaku rowerowego "Zielony Rower" udało zrobić mi się fajną traskę.
Wycieczka była udana i już planowałem następnego dnia uderzyć w drugą stronę. Niestety pogoda mi nie dopisała.
Niebieski szlak za Kalnicą
© inimicus
Przerwa przy rzecce
© inimicus
Na jednym z takich zjazdów osiągnąłem życiowy rekord prędkości: 70,3km/h
Zjazd przy jeziorze w Wołkowyji
© inimicus
Panorama - Bieszczady
© inimicus
Przyszedł czas na dłuższy odpoczynek i sesje zdjęciową:
Czarna Dama na łonie natury
© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej
© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej
© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej
© inimicus
Przejazd czarnym szlakiem za Wolą Górzańską
© inimicus
Bardzo fajny odcinek Czarnego Szlaku za Wolą Górzańską z morderczym podjazdem rzędu 8-10%
Zdjęcie z wycieczki rowerowej
© inimicus
Następnie ekstremalnie długi zjazd od Stężnicy do Baligrodu, to odcinek, który będę najmilej wspominał. Przez odcinek 5km zjazd liczył około 300m w dół. Serdecznie polecam.
Niebieski szlak za Kalnicą© inimicus
Przerwa przy rzecce© inimicus
Zjazd przy jeziorze w Wołkowyji© inimicus
Panorama - Bieszczady© inimicus
Czarna Dama na łonie natury© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© inimicus
Przejazd czarnym szlakiem za Wolą Górzańską© inimicus
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© inimicus
Ślad trasy:
Majówkowa wycieczka z grapep.
Grapep & Inimicus
© inimicus
Bardzo fajna trasa, głównie asfalty (lepsze i gorsze) z małą ilością aut. Na trasie przeszkadzał jedynie wiatr, który wiał z boku dopiero przy zalewie sulejowskim.
Na trasie, 2km od Spały
© inimicus
Przystanek Ultras Widzew
© inimicus
Po przyjeździe do Będkowa czekało na nas majówkowe ognicho :)
Wieczorne ognicho
© inimicus
Pomyśleć, że na tym rowerku znajomy kiedyś dojechał nad morze z namiotem w 2 dni:
Żółty rower
© inimicus
Grapep & Inimicus© inimicus
Na trasie, 2km od Spały© inimicus
Przystanek Ultras Widzew© inimicus
Wieczorne ognicho© inimicus
Żółty rower© inimicus
We wtorek ostatni dzień urlopu, jakimś cudem doczekałem się na fenomenalną pogodę. Brak opadów, a do tego prawie zerowy wiatr.
Ślad trasy
Mapa trasy:
Dookoła Łodzi - mapa
© inimicus
Po dojeździe do Arturówka (punkt startu) zrobiłem pierwsze zdjęcia jeziora. Oprócz kaczek, brak żywej istoty.
Arturówek rano
© inimicus
Ja w Arurówku, gotowy na wycieczkę krajoznawczą:
Zdjęcie pamiątkowe przed startem
© inimicus
Na samym początku było całkiem miło, brak aut, rewelacyjna nawierzchnia. Mialem nadzieje, że będzie tak przez większą część trasy.
Asfalt marzenie
© inimicus
Niestety wkrótce okazało się, że nie cały czas będę miał asfalt. Około 40km trasy to gruntówki.
Fatalne ścieżki w okolicach Łodzi.
© inimicus
Piękne okolice wzniesień Łódzkich:
Okolice Kalonki
© inimicus
Kominy Łódzkie, widziane gdzieś na trasie:
Kominy Łódzkie
© inimicus
Cała trudność trasy polegała na zróżnicowaniu terenu. Tak więc mnie wytrzęsło porządnie, mój rowerek też, ale razem daliśmy radę.
Wheeler
© inimicus
Na trasie
© inimicus
Autostrada A2 koło Łodzi
© inimicus
Uwaga, niebezpieczne zwężenie drogi
© inimicus
Czerwony szlak (Grotniki)
© inimicus
cień
© inimicus
Punkt kończący trasę.
Święty Antoni
© inimicus
Dookoła Łodzi - mapa© inimicus
Arturówek rano© inimicus
Zdjęcie pamiątkowe przed startem© inimicus
Asfalt marzenie© inimicus
Fatalne ścieżki w okolicach Łodzi.© inimicus
Okolice Kalonki© inimicus
Kominy Łódzkie© inimicus
Wheeler© inimicus
Na trasie© inimicus
Autostrada A2 koło Łodzi© inimicus
Uwaga, niebezpieczne zwężenie drogi© inimicus
Czerwony szlak (Grotniki)© inimicus
cień© inimicus
Święty Antoni© inimicus