Przygoda życia
Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Do zobaczenia na szlaku!
Wycieczki
Dystans całkowity: | 3711.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 207:34 |
Średnia prędkość: | 17.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.30 km/h |
Suma podjazdów: | 10370 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (179 %) |
Suma kalorii: | 22410 kcal |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 54.58 km i 3h 03m |
Więcej statystyk |
Okolice Świeradowa Zdrój na szosie pokonałem rowerem Vento 5.
Kross Vento 5 © inimicus
Choć byłem już wyczerpany harcami po singletrekach pod Smrkem to jechało się bardzo przyjemnie :) Niewielki ruch oraz okoliczne widoczki działały nad wyraz kojąco:
Trasa przed Mirsk © inimicus
Kościół Katolicki dawniej Ewangelicki zdjęcie z wieżą z cmentarza © inimicus
Niedaleko Rębiszowa © inimicus
Kross Vento 5 Karbon © inimicus
Kross Vento 5 2015 © inimicus
Jakbym miał zaopatrzyć się w szosę to właśnie potrzebowałbym takich terenów do jazdy. W okolicy Łodzi musi mi wystarczyć ostre ;/
Singielki pod Smrkem ciąłem Kross B8. Była to pierwsza moja przygoda z laczkiem 29" i choć rower wybacza błędy techniczne na zjazdach to w tak wąskich miejscach nie należy do najzwrotniejszych. Tym samym jeśli nie kapeć 26" to będę musiał jeszcze spróbować koła 27,5". No ale to już następnym razem :) Sam rower bardzo przyjemny, wygodny, sztywny, niezły amor i choć bajk nie najlżejszy to nie ma problemów z podjazdami. Sensowna korba z dwoma przełożeniami i mniej sensowne (jak dla mnie) dziesięć przełożeń z tyłu. Mogłyby być tylko nieco lepsze hamulce, bo choć siła hamowania jest, to w tanich Avidach jakoś nie bardzo pasuje mi kultura pracy (głównie dźwięki wydawane przez hamulec).
Traskę zaczynamy zaraz spod hotelu Malinowy Dwór (świetne jedzenie i pokoje -> ceny nie wiem :P). Wystarczy przejechać około 200m by wjechać w las i znaleźć się na singlach. Zaczynają się one w Polsce i ani się obejrzysz a okazuje się, że jeździsz po Czechach.
Kross B6 © inimicus
Trasy są bardzo szybkie i chce się gonić. Rewelacja. Nie wiem kiedy uda mi się tam znowu pojawić ale będę do tego dążył :) Nie jestem aż takim pisarzem, by udało mi się to opisać, jak wyglądają po części oddaje poniższy filmik:
Jedna ze stacji © inimicus
Selfie :P © inimicus
Pauza © inimicus
Dzień poprzedni
Dzisiejsza trasa, nieco bardziej cywilizowana. W 90% gorszy bądź lepszy asfalt, reszta to błoto, piach i kamienie jak telewizory.
Dziś głównie asfalt, i głównie ten gorszy © inimicus
Na trasie trzy przyjemne podjazdy oraz zjazdy. Pierwszy zjazd dość mocny, za bardzo się jednak rozpędzać nie można, gdyż trasa jest mocno kręta, należy więc mieć palce na klamkach by się nie położyć. Zjazd ten jest nagrodą za pięcio-kilometrowy podjazd, który w miejscowości Kowalowa urozmaicony jest przejazdem przez strumyk Skawica Górna. Po 3,5km zjeździe ostry zakręt w prawo i znów wspinaczka, tym razem podjazd 170m i bardzo szybki zjazd za wsią Sucha Góra. Ostatni podjazd przy Potoku Cadyńskim usłany jest kamorami jak arbuzy, błotem oraz rynnami powstałymi przez spływającą wodę. Droga ta jednak prowadzi na przepiękną polanę z widokiem, na której robię sobie przerwę.
Piękne tereny + piękna pogoda © inimicus
Na polanie z RDR © inimicus
Następnie przemieszczam się drogami, którymi jeżdżą okoliczne traktory by dojechać do ostatniego dziś zjazdu, który prowadzi do wojewódzkiej drogi nr 957.
Polana z widokiem na Las Kurowski © inimicus
Trochę statystyk:
średnia kadencja: 67. maksymalna kadencja: 99
średnie nachylenie terenu: 4%, maksymalne: 16%
średnia prędkość pod górę: 10,32, średnia prędkość z górki: 31,7 km/h
Dzień następny
Jak w zeszłym roku, kilka dni wolnych postanowiłem spędzić w okolicy Zawoi. Tamten wypad wspominam wyjątkowo ciepło, a że jeździć jest gdzie to długo się nie zastanawiałem. Tym razem rower wrzuciłem na samochód i już po 5 godzinach jazdy w korkach byłem w górach.
Wybór tras taki, że nie wiedziałem na co się zdecydować. Wiedziałem tylko, że nie chce powtarzać ścieżek, którymi już przyszło mi wcześniej jeździć. Posiliłem się zapisem ścieżki z serwisu "Czas na rower". Z opisem jaki tam się znalazł zgadzam się w większości. Jest nieco lakoniczny, i bez zapisu śladu trasy na pewno bym pojechał gdzie indziej. Wczytując się w niego i posilając śladem GPS i tak kilka razy udało się zabłądzić. Pierwszy raz zgubiłem się na 4 kilometrze.
Tu pierwszy raz się zgubiłem © inimicus
Cały czas jednak udaje się szybciej bądź wolniej jechać zaplanowaną trasą. Ścieżka jest bardzo przyjemna, malownicza i niewiele można jej zarzucić.
Trasa w okolicy Zawoi I © inimicus
Trasa w okolicy Zawoi II © inimicus
Wszystko idzie zgodnie z planem, rozkoszuje się otaczającym terenem. Schody zaczynają się za 12 kilometrem. Z opisu " Tutaj zaczyna się bardzo stromy i trudny podjazd w kierunku Przeł. Kolędówki (790 mnpm.) - dobry trening dla kolarzy górskich." wynika, że da się to zrobić. Podziwiam, szybko odpadam i muszę prowadzić rower. Kamory są tak ogromne oraz liczne, że nijak da się utrzymać na nich oponę.
Często po kamorach i strumykach © inimicus
I znów, która właściwa ? © inimicus
RDR w lesie © inimicus
Malownicze tereny w okolicy Zawoi © inimicus
Szeroka droga jak autostrada, tylko inne prędkości © inimicus
Dalej jest tylko gorzej. Za kolędówką rower do piast w wodzie, jednak twardo na najbardziej miękkim przełożeniu staram się to przejechać. Gdy zziajany po kilometrze użerania się z błotem widzę kolejny stromy podjazd z nachyleniem powyżej 20% i kamorami jak jaja strusie wymiękkam i jestem ponownie zmuszony prowadzić rower. Idąc sobie tak od 15 kilometra do 16 natrafiam na apogeum góry oraz szlak pieszy niebieski. Niby z górki, ale jechać nadal się nie da. Kamienie nie chcą zamienić się w drogę i gdy tylko próbuje wsiąść na rower to zauważam, że szybciej poruszam się jednak prowadząc go obok. I tak idę sobie i idę, wyczekując jakiejś drogi na rower, ale jakoś jej nie widać. Widać za to znaczną stromiznę i kamory niczym arbuzy. Ostatecznie wychodzi na to, że ostatnie 4 kilometry poruszam się głównie pieszo. Dopiero przy drodze pod baranami zasiadam na mojego rumaka i mknę szybko w stronę zawoi.
Zjazd, tfu chodzenie z rowerem po pieszym niebieskim szlaku © inimicus
Na szlaku razem z RDR © inimicus
Choć w kilku kwestiach nie zgadzam się z autorem tej trasy to pod zdaniem: "Polecam tą trasę, dla tych rowerzystów, którzy lubią się pożądnie zmęczyć, trochę zabłocić i przeżyć trochę emocji na rowerze." podpisuje się wszystkimi kończynami, które zostały mi po tej wymagającej trasie.
Trochę statystyk:
średnia kadencja: 67, maks kadencja: 95
pod górę: 10,14km
średnia prędkość pod górę: 7,95 km/h
średnie nachylenie: 10%
maksymalne nachylenie: 26%
przepełnione ludźmi. Aż nieładnie ;/ W okolicach arturówka nie dało się szybciej jechać,co chwila wymijanka. Podobnie w kapliczkach, kolejki po wodę. W lesie już bardziej znośnie, ale ludzi i tak dużo więcej niż zwykle.
Prujemy do lasu © inimicus
Z rąsi na trasie © inimicus
Korba podaje, nie dałem rady podjechać pod jedną górkę (24% nachylenia). Założę kasetę z większą ilością zębów, poćwiczę technikę i jeszcze tam wrócę :) Po lesie gównie na blacie, z wykorzystaniem środkowych zębatek kasety :) 38T za mało dla mnie nie jest, szczegóły wkrótce.
RDR z nową korbą XT, pierwszy luk © inimicus
Punkt widokowy wzniesień Łódzkich © inimicus
Ogólnie wymęczyłem się strasznie. Wstrętna alergia, odchorowałem dopiero w poniedziałek po przespaniu 9h :) Już tęsknię, chce znów :)
W końcu.. udało wyskoczyć się do Łagiewnik pośmigać na rowerze. Niestety podczas wycieczki zauważyłem, że mam jedną śrubkę mniej w korbie:
Śruby alu od ProBolt - fail © inimicus
Dalej więc na najmniejszej tarczy i od biedy byle dojechać na środkowej. Obecne śruby wytrzymały troszkę dłużej niż czarne, ale szału nie ma. Niecałe dwa lata, przebieg może z 1000 km, słabiutko. Jednakże wkrótce spora zmiana. Czekam na korbę XT, tam w standardzie są z tego co się orientuje śruby alu. Zobaczymy, może są lepszej jakości. Zmiana będzie o tyle duża, gdyż z trzech przechodzę na dwie tarcze 38-26 zębów. Staram się jeździć na miękkich przełożeniach. Kadencja średnia 70 rewelacją nie jest a w terenie, w którym jeżdżę w ogóle nie używam najmniejszych koronek kasety. Skoro nie korzystam z nich tzn, że blat ma za dużo zębów. Praktycznie nie korzystam też z zębatki 22T, więc dam szansę korbie z dwoma tarczami. Moja kaseta największą zębatkę ma 28T, to dość mało na spore wzniesienie. Jestem ciekaw jak ten zestaw sobie poradzi w praktyce. W teorii powinienem wykorzystywać szerszy zakres kasety. Jak będzie w praktyce, czas pokaże.
A tak jeszcze temat leśny:
Stojak rowerowy od Matki natury © inimicus
Z tytułem jakim nazwałem ten wpis zgodzę się w 100%. W porównaniu ze wczorajszym dniem dzisiejsze krajobrazy były znacznie bardziej różnorodne, oraz malownicze. Trasa jeszcze krótsza niż wczoraj, w tym 6 km po asfalcie, jednakże pozostałe km to kwintesencja tego co każdy rowerzysta chciałby jeździć przez resztę swoich dni. Jak nie jezioro z prawej, to zaraz z lewej, górki, pagórki, płaskie, po liściach i szutrze, suneło się wyśmienicie. Niestety tegoroczna majówka dobiegała końca, więc do bazy i raz dwa do Łodzi, by zdąrzyć przed wieczornymi korkami wracających z majówki Polaków.
Majówka 2014 w okolicy Brodnicy © inimicus
Krótka majówka, ale treściwa :) Tak w skrócie opiszę tegoroczny wypad auto-rowerowy. Tak, latka lecą, coraz mniej czasu na cokolwiek, więc już nie można pozwolić sobie na długie wycieczki rowerowe. Można za to nadal cieszyć się z jazdy na rowerze, tylko wtedy kiedy jest ku temu okazja :)
Górzno z psem © inimicus
Okazja była taka by sprawdzić co zmieniło się w okolicy Brodnicy od 2012. Sam teren się nie zmienił, co najwyżej moje wyobrażenie na temat jego ukształtowania. W sierpniu 2012 park krajobrazowy w Górznie zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem jakoś nie udało mi się odnowić tamtych odczuć. Jakoś tak ścieżki cały czas leśne, wydawały się raczej nudne. Za to teren, tak, znów dał znać o sobie. Choć do pracy dojeżdżam codziennie 20 km, to jakoś te 25km co zrobiłem zmęczyły mnie. Jak nie piach to górka i tak w kółko, aż dojechałem z powrotem do auta.
Lasy Górzna i piesek © inimicus
Lolek nad jeziorkiem © inimicus
Rowery na Skoda Fabia Combi © inimicus
P.S. - Cały dzisiejszy dystans przebiegł z nami lolek :)
Miałem okazję wybrać się na grzyby, daleko za Łodzią. Sprawdziłem więc na mapie ile to kilometrów, pogodę i jest decyzja, jadę rowerem. Trasa miała być lekka i przyjemna, więc zdecydowałem się na ostre. Ruszyłem dosyć późno, bo miałem być nie za wcześnie. O godzinie 15 zebrałem się i w drogę. Do Sieradza droga znana. Sporo się jednak pozmieniało i niekoniecznie dla "szosowca" na dobre. Co przejazd przez mieścine, to znak "zakazu dla rowerów". Zastosowana spychologia i myk na chodnik. Takie zagrywki spotkały mnie między innymi w Kolumnie pod Łaskiem, Zduńskiej Woli (ominąłem jadąc przez centrum), cały odcinek między Zduńską Wolą a Sieradzem, a w szczególności dobitnie w Czechach i Grabowcu.
Kolumna obok Łasku. Droga pieszo-rowerowa
© inimicus
Nie bardzo rozumiem taką zagrywkę. Zwyczajnie nie ma gdzie w naszym kraju uprawiać kolarstwa, bo nawet jak trasa z szerokim poboczem, gdzie auta nie jeżdżą to takie kwiatki. W jakim celu? Miałem sporo czasu na przemyślenia w tej kwestii. Wydaje mi się, że to w pewnym sensie ukłon w stronę społeczeństwa. Rowerzysta zepchnięty na chodnik może jeździć po nim legalnie, a autom nie przeszkadzają starsze babcie jeżdżące po bułki do sklepu. Takowe zresztą spotykałem na trasie (chodnikach). Za to kogoś na szosie? Tylko dwie osoby, gdy już wracałem ostatniego dnia.
Przed Sieradzem przerwa:
Most przed Sieradzem przy Warcie II
© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie
© inimicus
Zaraz za mostem wbiłem się na szosę bo nijak miałem dojechać na śmieszkę rowerową po drugiej stronie. Stąd też jeden uprzejmy TIRowiec nie omieszkał mnie niemalże staranować i strąbić jak się tylko dało ;/ Powoli już miałem dość więc stwierdziłem, że skręcę sobie za Sieradzem na jakieś boczne drogi.
Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Po chwili spokoju bez aut spotkała mnie jednak taka droga:
Za Sieradzem, droga wyjazdowa z osiedla
© inimicus
No nic, przez 2 km przeszedłem się z rowerem. Zaczęło się jednak ściemniać, więc postanowiłem więcej z niego nie schodzić. Potem był już raczej asfalt. Raczej, gdyż dziur w nim jak w szwajcarskim serze. Brakowało by tylko bym po ciemku wpadł w dziurę przebił dętki. W miejscu docelowym nigdy nie byłem, więc miałem powoli coraz bardziej stracha, zwłaszcza, że już jechałem całkiem po zmroku z mizerną lampką i w środku lasu, gdzie znów piach zamiast asfaltu. Jakoś się z niego wygrzebałem i wyglądało to już całkiem dobrze. Do celu raptem 10km, gdy właśnie padła mi bateria w telefonie. No nic, jest PowerBank, by tylko dał radę podładować tak bym dał radę się dodzwonić gdzie jest cel. W końcu dojechałem, dzwonię i co? Nikt nie wie gdzie jestem. Wertuje więc mapę w telefonie i nagle mnie olśniło. Nie miałem być w Kuźnicy Zagrzebskiej tylko Grabowskiej. Nagle wszystko ściemniało mi jeszcze bardziej, wpatrzony w malutki ekranik telefonu wbijam nazwę nowego celu i modlę się by to nie było czasem 30km. Uff, tyko 10. Szybko wsiadam na rower i gnam ile sił w nogach. Okazuje się, że jeszcze ich trochę jest, adrenalina robi swoje. Już nie myślę o zmarzniętych palcach u nóg, już nie są zmarznięte, po prostu bolą. Teraz myślę tylko o słabej baterii, o tym czy czasem zamiast asfaltu nie wyrośnie mi ciemny las z piachem i domyślam się co jest na metr przed moim przednim kołem. Jadąc w ten sposób wydaje mi się, że nie minęło 5 minut a tu jest, w końcu Kuźnica Grabowska. Szybki telefon i jestem już na ognisku :)
Kolumna obok Łasku. Droga pieszo-rowerowa© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie II© inimicus
Most przed Sieradzem przy Warcie© inimicus
Za Sieradzem, droga wyjazdowa z osiedla© inimicus