Przygoda życia
Każda historia ma swój początek. Ma też i koniec. Czas płynie nieubłaganie, zmieniają się priorytety.
Na początku szukałem jakiegoś serwisu do prowadzenia statystyk rowerowych. Z czasem zauważyłem również, że bikestats świetnie nadaje się do zapamiętywania wycieczek rowerowych. Dla rowerzystów wyjazd poza własne podwórko jest świetną przygodą. Właśnie przygodą życia. Każdy swoje przygody życia przeżywa po swojemu, ale każdy intensywnie mocno. Warto mieć takie i jak najwięcej.
Obecnie są ciekawsze serwisy do statystyk, bardziej zautomatyzowane i czytelniejsze. Stąd nie będę już wpisywał "komunikacji miejskiej". Ale jeśli przydarzy się jakaś tytułowa "przygoda życia" zapewne umieszczę ją w kategorii "wycieczki"
Do zobaczenia na szlaku!
Wycieczki
Dystans całkowity: | 3711.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 207:34 |
Średnia prędkość: | 17.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 70.30 km/h |
Suma podjazdów: | 10370 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (179 %) |
Suma kalorii: | 22410 kcal |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 54.58 km i 3h 03m |
Więcej statystyk |
Pierwszy dzień wolnego. Pierwsze zetknięcie z przyrodą. Nieco błądzenia, ale ostatecznie bez większych problemów udało dotrzeć się do celu:
Dzień wolny. Więc rano szybko coś przegryźć i w trasę. Chciałem w jak najkrótszym czasie natrzaskać jak najwięcej kilometrów. Trasa więc niezbyt skomplikowana. Trochę się jednak pokręciłem po Piotrkowie i przycupnąłem na starym mieście:
Plac Stefana Czarneckiego - Piotrków Trybunalski
© inimicus
Stojak rowerowy na starym mieście w Piotrkowie Trybunalskim.
© inimicus
Wracając zatrzymałem się jeszcze na chwilę przy lasku:
A jakieś 5 minut później na łatanie dętki. Okazało się, że nie wziąłem łatek, więc poszła nowa dętka. Jak na złość jakiś krótki wentylek miała. Minęło sporo czasu zanim udało mi się ją napompować. Dalej bez przygód. Chciałem dobić do setki, ale w mieście, gdy kołowałem spadł z nieba nieznośny żar. Odbiłem więc do domu. I dobrze. Ledwie wszedłem cały zlany potem...
Plac Stefana Czarneckiego - Piotrków Trybunalski© inimicus
Stojak rowerowy na starym mieście w Piotrkowie Trybunalskim.© inimicus
W tym roku dane mi było spędzić wakacje na greckiej wyspie Rodos. Jeden dzień wypoczynku poświęciłem na zwiedzanie wyspy rowerem. Po raz kolejny zawiodłem się na wypożyczalni rowerów. Rowery w tragicznym stanie. Wziąłem ze sobą z domu narzędzia, łatki, ale zapomniałem pompki. Na szczęście sparciała przednia opona nie przebiła się. Narzędzia się przydały, przednie klocki hamulcowe obcierały o obręcz a po próbie ich ruszenia poluzowałem je ręką ;/
Sporo wody upuściłem próbując w upale podjechać pod 4km górę Filerimos. Zjazd jednak bajeczny, jak to przy takich górkach bywa. Według GPS'a podjazd liczył ponad 240 metrów. To więcej o prawie 100m, od rekordowej mojej górki z Polski. Jednak roweru nie dało się zbyt szybko rozbujać przez liczne serpentyny.
Po obiedzie udałem się do miasta Rodos na zwiedzanie. Większość trasy prowadziła przy morzu zapewniając niezapomniane widoki. W mieście niezliczone ilości wąskich uliczek, po których w większości jeździli ludzie na skuterach. Na wyspie sporo szosowców, ale dopiero w okolicy godziny 19.
Mimo słabego technicznie sprzętu wycieczka się udała i spędziłem kilka ciekawych chwil na zwiedzaniu wyspy bezproblemowo.
Jubileuszowa, niezbyt tania, z koszulkami kolarskimi, których zabrakło. Nie ma co żałować, jakoś nie miałbym ochoty jej założyć. Ten kolor koszulki "lidera" mnie onieśmiela. I w końcu załapało się na koszulkę z 700 osób, pozostałe 500 musiało obejść się smakiem.
Wyśmienita pogoda i towarzystwo, które ostatecznie rozciągnęło się między 3 czy 4 grupami "czarnego szlaku".
Trasa w większości jak w tamtym roku, tyle, że do góry nogami. A miały być nowe lokacje ;/
Zdjęcia postojowe.
Oraz krótka przerwa podczas powrotu do Łodzi. Niektórzy już mieli dojść. Tfu, dość.
AVG. CAD - 65
MAX CAD - 114
Drugiego dnia przez Park Narodowy wybraliśmy się do miejscowości Wisełka, a stamtąd drogą krajową 102 między innymi na pobliski punkt widokowy:
Góra Gosań:
Ledwie co wlazłem na tą górę z przyciężkim rowerem. Ale powrót do Międzyzdroi cudowny. Przez ostatnie 2km w ogóle nie musiałem pedałować aż do samych granic miejscowości.
Czytasz: Majówka 3/3
1/3
2/3
Trzeciego maja powrót do Łodzi. Wiedzieliśmy, że będzie padać. Tak mówiły wszystkie prognozy. Nie wiedzieliśmy tylko kiedy. Większość pokazywała, że po 12. Zebraliśmy się więc czym prędzej by zdążyć przed deszczem. Wyjazd trochę przed 11. Od pierwszego kilometra silny, bardzo zimny wiatr. Było mi zimno w ręce. Termometr na liczniku pokazywał 6 stopni.
Nieco za Bełchatowem zaczęło się. Najpierw niemrawo kropiło, potem tylko coraz gorzej.
Na trasie, krótki postój na czekoladę.
© inimicus
Szybka decyzja, zamiast do Łodzi jedziemy na Piotrków na pociąg. Ustawiam GPS a ten gada, że ponad 30km! Ubrałem się więc w strój przeciwdeszczowy. Niektórzy jechali dżinsach, czy tak jak Marek w bojówkach.
Cała droga do Piotrkowa to katorga. Cały czas nieustępujący silny, zimny wiatr i opady. Mimo niezłego przygotowania, ręce prawie mi odpadły. Przed Piotrkowem było już tylko 4 stopnie i zaczął padać grad, który w końcu zamienił się w deszcz ze śniegiem.
Przez prawie 2 godziny jazdy mocno spicnieliśmy. Niektórzy byli całkowicie przemoczeni. Chyba tylko dlatego, że byliśmy w takiej ekipie humor nas nie opuszczał. Cały czas było zabawnie.
Po przebraniu, udaliśmy się na pociąg. Jak się okazało Pani konduktor nie chciała nas wpuścić, gdyż nie było miejsca na tyle rowerów. Po ostrej awanturze zostaliśmy na stacji z rowerami patrząc jak odjeżdża pociąg. Jeszcze Marek rzucił hasło "..a weź się udław tym gwizdkiem!".
Wróciliśmy na stację autobusową. PKP jest w trakcie remontu, więc nawet nie było się gdzie schować przed opadami. Pociąg do którego nas nie wpuścili odjechał o 14:55, następny o 18 i też nie było pewności, że będzie miejsce na rowery (choć sprzedali nam bilety również na przewóz rowerów). Grapep już na maksa wkurzona zadzwoniła po swojego tatę i w ten sposób mieliśmy transport do Łodzi. O powrocie rowerami nie było mowy, większość była mocno przemoczona, a ja i Grapep bez rękawiczek nie wypościlibyśmy się 40km w deszczu pod wiatr przy 4 stopniach do Łodzi. Mogłoby się to nie najlepiej skończyć.
Wielkie podziękowania dla ekipy, która wybitnie dzielnie się spisała. Wielki szacunek dla Marka, który na oponach 2,35 i rowerze freeridowym śmigał z nami po szosie. W dodatku na całą wyprawę spakował się w plecak rowerowy z bukłakiem 7 litrowy (2 litry na bukłak)! Adam z powodu bólu kolana, spowalniał całą wycieczkę, ale zacisnął zęby i dał radę razem z nami dojechać do Piotrkowa.
Artur:
Artur - Spokój ducha
© inimicus
Marek:
Marek - Pechowiec
© inimicus
Adam:
Adam - Superman
© inimicus
Grapep:
Grapep w deszczu
© inimicus
Mimo ciężkiego powrotu ten wypad rowerowy będę jeszcze długo wspominał. Dał mi nauczkę w niektórych kwestiach, oraz sporo do myślenia.
Na trasie, krótki postój na czekoladę.© inimicus
Artur - Spokój ducha© inimicus
Marek - Pechowiec© inimicus
Adam - Superman© inimicus
Grapep w deszczu© inimicus